niedziela, 9 maja 2010

Dzieci wesoło[...] Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki...



Z przymrużeniem oka o was napiszę, młodzieży droga – nie cała, nie ! Krytykować może lubię, ale z rozwagą, nie wszystkich, bez generalizowania i wrzucania do jednego worka. Tak, żeby urażeni poczuli się ci co powinni. O „tej dzisiejszej młodzieży” już dużo było, że się buntują, to piją, to znowu palą, ale co z tego ? Żeby nie zostać zlinczowanym za to obojętne podejście wesprę się Kochanowskim: "Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,/ Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli". Może i jestem zdemoralizowany, ale jak się tacy jednak uczą, w domu pomogą, potrzebującemu 2 zł rzucą i coś w tej głowie mają, więc co w tym złego, że weekend spędzą przy ognisku pijąc piwo ? Nie wyznaczajmy sztucznej granicy. Daję głowę, że znalazłbym niejednego 20-latka, który z alkoholem powinien jeszcze poczekać… To całkiem zdrowe :nauka, obowiązki, znajomi, zabawa – przy założeniu, że w głowie jest odpowiednia ilość szarych komórek… Młodzież, tak chyba powinno być – przynajmniej moim zdaniem.

Są jednak osoby, na których drodze rozwoju coś poszło nie tak, jakiś błąd… zwarcie i wychodzi co wychodzi. Dostajemy, człowieka sfrustrowanego, z kompleksami ? Ciężko stwierdzić . Stąd np. 14 – 15 letni chłopcy jebiący policje na 100 %, dlaczego ? Bo potrzebują przynależeć do jakiejś grupy, w niej czują się pewni, mocni. Policja w swoich działaniach często nie jest idealna, ja to wiem i wy to wiecie. Ale nie oni, to jednak nie ma znaczenia . Teraz czują się ważniejsi, lepsi… Potrzeba potwierdzenia własnej wartości została zaspokojona a ego podbudowane. To dotyczy głównie męskiej części… a teraz coś zupełnie „unisex” jak np. rozpaczliwa chęć zwrócenia na siebie uwagi. Dlaczego jeden 15 latek w złym nastroju niemający ochoty z nikim rozmawiać, nie wejdzie na gg i pójdzie się przejść lub ustawi status na niewidoczny a inny wielkimi litrami wypisze „Wkurwiony…nie pisać =/”? Ja wiem – to są tylko irytujące mnie nic nie znaczące szczegóły, ale podłoże tych szczegółów leży tam gdzieś… W ich mózgu i kto wie… jaki będzie rzutować na światopogląd i zachowanie tych osób jako dorosłych ludzi.

Chyba chciałem po prostu napisać o irytującym mnie zachowaniu niektórych ludzi, a przez przypadek bardziej zgłębiłem się w jego przyczyny. Czy moje wnioski są słuszne ? Nie wiem. Czy wszystko zostało powiedziane ? Z pewnością nie. Temat bardzo obszerny i do głębszych przemyśleń.

poniedziałek, 3 maja 2010

3...2...1...start !



Już od jakiegoś czasu zbierałem się w sobie, żeby wziąć rower i trochę pojeździć
i właśnie dziś przyszedł ten moment. Krótkie spodenki, T-shirt i ten "dizajnerski", obcisły, oddychający longsleeve. Parę przysiadów, kilka skłonów i do dzieła ! Teraz pozostaje sprawa wyboru roweru, mój do niczego się nie nadaję po ostatniej wakacyjnej kolizji ( o którą swoją drogą miałem pierwszą i mam nadzieję ostatnią rozprawę sądową...no, ale to temat na inną notkę) Wracając do roweru...mam do wyboru świeżo kupioną dla mamy, holenderkę w stylu retro z super wygodnym siedzeniem, koszykiem i błotnikami oraz...rower do kolarstwa górskiego z cholernie niewygodnym, twardym siedzeniem i szerokimi oponami z bieżnikiem jak w traktorze, którego dumnym posiadaczem jest mój brat - trudny wybór...

...Jadę, omijam kałuże, bo błotników nie ma, ludzie spoglądają na mnie jak na prawdziwego sportowca...czuję, że to był dobry wybór...
...Pierwszy kilometr za mną... "Co ja sobie myślałem ?! Zaraz wypluje płuca, trzeba było wziąć tą cholerną holenderkę" Dociera do mnie brutalna prawda - moja forma jest w opłakanym stanie. Siodełko uwiera w tyłek, jest tak cholernie nisko, że i tak ciężkie już pedałowanie z uwagi na szerokość opon, staje się jeszcze cięższe, przypominam sobie, że pytałem już Michała dlaczego czegoś z tym nie zrobi "Tak się jeździ." - aha, tak się jeździ. Wyjaśnienie mało satysfakcjonujące, ale rower nie mój więc tematu nie drążę. Z uwagi no to, że zacząłem sapać i pokracznie poruszać się na rowerze a mój wygląd wiele na tym stracił, spojrzenia przechodniów zaczęły być z goła inne, skręciłem więc w jakąś polną drogę. Nie omijam już kałuż...ba, specjalnie wjeżdżam w te najgłębsze ! I na największe wzniesienia. Zjeżdżam między drzewami, uderzany gałęziami po twarzy, ubrudzonej lecącym na wszystkie strony błotem. Wyjeżdżam pod górę, powoli i mozolnie z grymasem na twarzy, spływającym po plecach potem i drgającymi mięśniami, jestem wycieńczony i wicie co ? To była niesamowita frajda ! Czułem się świetnie, jakbym wyrzucił z siebie wszystkie negatywne emocje. Po powrocie do domu, gdy próbowałem wejść po schodach, nogi prawie odmówiły mi posłuszeństwa, pierwszy krok...noga zgięła się mimo woli. Wszedłem - tym razem ostrożniej. Zapomniałbym...prysznic, taak to był najlepszy, najbardziej relaksujący prysznic w moim życiu.