piątek, 28 stycznia 2011

Nic ciekawego

Wieczór..."Kordian" przeczytany, są postępy w historii...Matma nie ruszona - można się było tego spodziewać. Przynajmniej szczęśliwie dowiedziałem się, że sprawdzian z matmy nie jest zaraz w poniedziałek po feriach a "dopiero" w piątek, zawsze to dodatkowy czas na próbę nauczenia się czegoś. Wracam do chorowania i czytania "Bożych bojowników"

Nadzieje płonne

Przed 11...lekko chory, ale wstałem. Plany na dziś...

- przeczytać "Kordiana"(przynajmniej połowę)

- sensownie ruszyć z matmą

- pouczyć się z historii

No...to zobaczymy wieczorem co z tego wyjdzie.

czwartek, 27 stycznia 2011

Wymyslić adekwatny tytuł ? Niee to zbyt wymagające.

Ogólne rozbicie, dziwnie ciężka głowa, niesmak i drapanie w gardle, katar i kichanie. Chyba poradzę sobie i bez Dr Hausa* i zdiagnozuje u siebie jakieś cholerne przeziębienie, z którym obudziłem się dziś rano. Przeziębienie no to, czosnek jedz, herbatę parz, ferwex pij. Najgorsze z tym czosnkiem...co mi cholera do głowy strzeliło ?! Tak właśnie mnie...Sam wpadłem na pomysł żeby sobie skroić do kanapek z masłem arcyzdrowy czosnek i co ? I przez cały długi dzień (aż do teraz) mam w ustach ten cholerny posmak ! No ja nie wiem...Czy to przez przeziębienie czy co ? Ile można czuć 3 ząbki zjedzone kilkanaście godzin temu ? No nic jakoś pociągnąłem cały dzień, miałem się dziś ostro uczyć, ale w efekcie ostro czytałem "Bożych bojowników", zacna książka, zacna, jak przeczytam całą serię podzielę się wrażeniami. Co do nauki to przynajmniej kupiłem sobie 3 lektury, znaczy M. mi kupiła...ale za moje pieniądze, ale jej oddałem...w sumie to jeszcze nie wszystkie. No w każdym razie jestem posiadaczem nowych "Nie-boskiej komedii","Kordiana" i "Powrotu posła" za równowartość mniej więcej 8 zł, no to może mnie to zmotywuje do przeczytania. No napisanie tego poszło gładko i przyjemnie czuje, że dalej musiałbym oprócz palców walących w klawiaturę zaangażować też szare komórki, więc raczej sobie dzisiaj odpuszczę, idę chorować.

sobota, 15 stycznia 2011

Chill...

A obiecywałem sobie, że napiszę coś przynajmniej raz w tygodniu...

Przyszły ferie, fajnie bo zupełnie nie miałem weny do nauki. Potrzebuję przerwy w przeskoku między pierwszym a drugim półroczem, takiego oddzielenia i świadomości, że zaczynam pracować na czyste konto. To mnie motywuje. Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie uda mi się pouczyć trochę historii i angielskiego - bez przesady oczywiście, w końcu mamy ferie. Pasowałoby też przygotować się dobrze do sprawdzianu z matematyki, który czeka zaraz po powrocie do szkoły. Ale dosyć tego, dopiero początek odpoczynku a ja już myślę o obowiązkach.


W ostatni czwartek byłem z M. w artkinie, na "wyjście przez sklep z pamiątkami" ciekawy tytuł, nie sądzicie ? Nalaliśmy sobie herbaty do plastikowych kubków, usiedliśmy mniej więcej tam gdzie zawsze i...zaczęliśmy oglądać. Film miał być o Francuzie, który ogarnięty manią kamerowania absolutnie wszystkiego postanowił "nakręcić dokument" o Banksym, czyli najbardziej tajemniczym i sławnym przedstawicielu street artu, i o samym street arcie. Co wyszło to wyszło...Banksy nakręcił film o owym Francuzie. Wolność, uśmiech losu, ciekawy humor i przede wszystkim o co tak naprawdę chodzi ze sztuką ? Trudno opisać, trudno zrecenzować, ale na pewno warto obejrzeć, film absolutnie jedyny w swoim rodzaju.


Czwartk na plus a w piątek...W piątek do Sziszki, mimo grzyba na ścianach klimat jet fajny. Surowa cegła, poduszki, siedzenie na podłodze,nastrojowa muzyka, dobre jedzenie. Porwałem się nawet na butelkę piwa za 8 zł - koźlak, drogie ale dobre no i oczywiście shisha.

I to chyba koniec notki wracam do Mistrza i Małgorzaty

środa, 5 stycznia 2011

Cmentarzysko zapomnianych książek



Jest na rynku w Krośnie pewien antykwariat, inny niż wszystkie znane wam dotychczas. Książki, na które brak już miejsca piętrzą się od podłogi aż do sufitu. Zapomniany, ponad stuletni traktat o literaturze z włożonym miedzy kartki rachunkiem nabycia w Wiedniu i kunsztownie wykaligrafowanym podpisem właściciela, zaplątał się gdzieś na górnych półkach - kawałek historii, której możemy dotknąć. Na regałach nie znajdziemy alfabetycznego porządku i nie powinno nas dziwić gdy przeglądając dział poświęcony kuchni, natrafimy na relacje z podróży po wschodniej Azji. Wrażenie jakbyśmy przebywali w miejscu gdzie możemy znaleźć coś naprawdę wyjątkowego i nie do końca wiemy co przypadkiem trafi nam w ręce - tworzy unikalną atmosferę. Jednak czym byłby antykwariat bez swojego antykwariusza ? Pan Oprządek idealnie pasuje do tego miejsca, nie jestem w stanie wyobrazić sobie ani antykwariatu bez niego, ani jego bez antykwariatu. Kiedy przychodzimy kupić książkę w to miejsce przestaje być ona dla nas tylko rzeczą, bezosobowym przedmiotem wybranym w Empiku, na regale który niczym nas nie zaskoczy, przy akompaniamencie popowego przeboju. Sprzedawca przesunie produkt po czytniku, zapyta czy życzmy sobie reklamówkę i tak jak nakazał przełożony, zaprosi nas ponownie. Nie degradujmy książki do miana pospolitego produktu, dajmy szansę swojej wrażliwości, kupmy ją z sercem czytajmy z sercem i traktujmy z sercem. ,,Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią." Carlos Ruiz Zafón — Cień wiatru

PS Polecam "Cień wiatru" świetna książka w książce, nie będę recenzował, sprawdźcie sami. ;)

PS2 KLIK!

niedziela, 2 stycznia 2011

Fajne

Co prawda staram się pisać częściej, ale pod koniec świąt nie było już właściwie o czym, po prostu spałem, czytałem i oglądałem filmy. Przeczytałem Frankensteina, którego wszystkim polecam, teraz jestem w trakcje "Ani słowa prawdy" co z kolei przypadnie do gustu fanom fantastyki. Miałem się uczyć przynajmniej przez 2 godziny dziennie, no bo niby co to za problem znaleźć te 2 godziny skoro cały dzień jest wolny, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Nad książkami tj. podręcznikami przez całe święta spędziłem mniej więcej tyle ile uczę się codziennie po powrocie ze szkoły. No cóż, mam nadzieję, że na feriach pójdzie mi lepiej.

Sylwestra spędziłem na sporej domówce, miałem w prawdzie mieszane uczucia bo zawsze bawiłem się w gronie najbliższych przyjaciół i znajomych, a tym razem miało być okoły 30 osób z czego połowy nie znałem. Moje obawy okazały się jednak bezpodstawne a zabawa świetna, potańczyliśmy, pośmialiśmy się, masa głupich zdjęć itd. Byłe nawet fajerwerki i zapiekanki ! Ukłon w stronę gospodarza, który ogarnął to wszystko. Stosunek zgonów był 1:30, a na górze rozwinęła się alternatywna impreza, ale to nikomu nie przeszkadzało - Cała impreza na wielki +...Mimo, ze strąciłem sobie obraz na głowę, a przed pierwszą w nocy coś podkusiło mnie żeby wysłać noworoczne życzenia od 2a do wychowawczyni...Na szczęście odpisała, że pozdrawia kochaną 2a :D
Wspomniałem, że zostałem zamknięty na balkonie przez własną dziewczynę, nie ? No nie ważne to mógłby być temat no osobną notkę. Cholera co za chaos !

Sylwestra odespałem, częściowo u M. a nawet z M. i za zgodą jej rodziców. Szok. Odsypianie trwało aż do dziś bo pozwoliłem sobie nie wychylać głowy spod kołdry aż do 13:30, teraz jestem wypoczęty i gotowy do...dalszego wypoczywania albo imprezowania...bo na pewno nie do powrotu do szkoły. Dobrze, że to tylko 2 tygodnie do ferii.

A w najbliższym czasie moja osiemnastka, kurs na prawo jazdy i dużo nauki...ale zacznę od przepisania na jutro zeszytu z religii.

Cześć !